poniedziałek, 29 stycznia 2018

„Pani, jak nie weźmiesz mojego psa, to oddam go do schroniska!”


Artykuł o tym, jak bardzo właściciele psów potrafią być egoistyczni, a my – ludzie, którzy chcą pomóc – naiwni.




   Kiedy prowadziłam jeszcze dom tymczasowy dla psów, wiele razy kontaktowały się ze mną osoby, których psy traciły dom nad głową. Bardzo często pomagaliśmy takim ludziom, bo w życiu naprawdę różnie bywa i czasami, chcąc lub nie, trzeba pieskowi znaleźć nowy dom. Najczęściej ci ludzie po prostu nie radzili sobie z podopiecznym lub zmieniały się ich warunki mieszkaniowe, życiowe i (w wielu przypadkach było to wskazane dla dobra zwierzęcia) pies po prostu nie miałby zapewnionych u nich swoich potrzeb.
   Czasami zdarzało się tak, że mimo bardzo dobrych chęci, dana rodzina po prostu nie pasowała do jakiegoś  psa i też wskazanym było znaleźć mu odpowiedniejszy dom. Nie wspominam już o ludziach, którym psy trzeba było „odbierać” ze złych warunków oraz o psach po prostu podrzucanych do nas na teren lub w pobliżu.
Są jednak przypadki ludzi tak przebiegłych i zdesperowanych, którzy nie potrafią nawet poprosić o pomoc i przyjąć dobrej rady lub podpowiedzi z naszej strony, często nie akceptując  naszego „nie” , równocześnie posuwając się nawet do grożenia i wyzwisk. Zauważyłam, że wiele dobrych „duszyczek”, które pomagają zwierzętom, jest wtedy gotowych przejąć odpowiedzialność za decyzje podjęte przez niemądrego właściciela, psa biorą do siebie i sami szukają mu domu. Czy jest to ponad przeciętna empatia i dobro, czy naiwność i zgoda na wykorzystywanie – ciężko ocenić jednoznacznie.
   Domu tymczasowego już nie prowadzimy ze względów bardzo różnych, które się na siebie nałożyły, przede wszystkim wypalenie, zawiść ze strony innych oraz liczne przeprowadzki i zawirowania życiowe. Bijcie mnie lub nie, ja osobiście nie biorę już psów na „tymczas” ze względu na to, że urodziłam wspaniałego synka i nie wyobrażam sobie, aby mógł mieć styczność z psami z ulicy, często z pchłami, robakami i innymi chorobami! Wiele osób może powiedzieć, że pies i dziecko to coś dobrego, ja również uważam, że jest to super układ, dlatego nasze psy mają styczność z nami normalnie. Jednak biorąc psa bezdomnego nigdy, przenigdy nie ma pewności, czy nie przyniesie jakiejś choroby, pasożytów, czy nie jest agresywny lub może po prostu zrobić krzywdę.

   Wracając do tematu ludzi nazwijmy ich „cwanych”, ostatnio na naszą stronę napisała do mnie pewna Pani, z prośbą, czy przyjęlibyśmy jakiegoś 7-letniego psa. Jej wiadomość wyglądała mniej-więcej tak, że ma u siebie psa 7-letniego, że nie może u niej długo zostać, nie ma innego domu dla niego, szukała mu rodziny, ale nic z tego nie wyszło, pies spokojny, idealny, zaszczepiony. Oczywiście odpisałam zgodnie z prawdą, że niestety nie przyjmujemy psów, ale chętnie pomożemy w znalezieniu domu –zrobimy mu ogłoszenia w Internecie itd.
   Powiem szczerze, że przez myśl mi nie przeszło, że to ona jest właścicielem psa, myślałam, że gdzieś go znalazła, przygarnęła, czy coś w tym stylu. Do momentu, gdy odpisała najpierw łagodnie,  że bardzo nie chce, że psiak pojechał do schroniska, że nie może to być jedyne wyjście, żebym pomogła, bo nie może u niej dłużej zostać. Gdy nadal delikatnie, ale stanowczo odmawiałam przyjęcia psa w nasze progi, ta Pani chamsko napisała, że w takim razie odda go do schronu i tam zdechnie (plus parę przekleństw). Zapytałam, więc szanowną kobietę, czy pies jest zaczipowany i ,że jeśli nie ma innego miejsca to chyba lepiej niech odwiezie go na Paluch, niż porzuci w lesie, na co ona „Pies jest zaczipowany”, ale i tak wyląduje w schronisku. Ma go od 7 lat, ale teraz już go nie chce. Konkretnych powodów nie podała.
                                 

  „PSY WŁAŚCICIELSKIE 
    NIE SĄ PRZYJMOWANE DO SCHRONISK, 
BO WŁAŚCICIEL NIE MOŻE SIĘ JUŻ NIMI ZAJĄĆ”


   Musiałam biedną panią uświadomić, że pies jest jej i żadne schronisko go nie przyjmie, ponieważ to ona ponosi odpowiedzialność za niego, co oczywiście spotkało się z zaprzeczeniem, oburzeniem i zablokowaniem.

   Także, Moi Drodzy, jeśli ktoś decyduje się na psa, musi mieć tą świadomość, że jeśli będzie zmuszony później go oddać, to albo grzecznie szuka mu nowego domu, albo musi pochylić głowę i poprosić innych o pomoc, nie ma opcji „wsiadam w auto i odwożę psa do schroniska”!

   Wiele razy spotkałam się też z różnego rodzaju postami typu „Pani, jak nie weźmiesz mojego psa, to oddam go do schroniska!” albo „Pies szuka domu, inaczej zostanie uśpiony”. Są to moim zdaniem chwyty poniżej pasa i jakiejkolwiek ludzkiej godności.
Po pierwsze, jak wyżej, schronisko odpada. Po drugie, żaden normalny weterynarz nie uśpi zdrowego psa na życzenie właściciela (oczywiście są wyjątki, ale bardzo nieliczne), jedynym odejściem są ślepe mioty, choć i tutaj większość weterynarzy odmawia.




   Wniosek jest jeden – zanim weźmiesz psa, zastanów się, co zrobisz, gdy nagle pies będzie musiał „zniknąć”, czy staniesz na wysokości zadania jako kochający właściciel, czy jednak nie masz tyle honoru i przywiążesz go w lesie albo wyrzucisz z auta?
Przemyślenia zostawiam Wam, ale powiem jedno, nie jest żadnym wstydem prosić o pomoc, nie jest żadnym niewybaczalnym krokiem oddanie psa do innego, odpowiedniego i sprawdzonego domu,  hańbą jest nie ponieść za swoje czyny i decyzje odpowiedzialności.

Czekam na Wasze historie i przemyślenia w komentarzach oraz na naszej stronie Facebook {kliknij tutaj} J

!!! A już niedługo na blogu Pani Niepoukładanej - odejdziemy trochę od tematu zwierząt - artykuł o wadach i zaletach mieszkania z malutkim dzieckiem na wsi. Zapraszam !!!