„X
rzeczy, którymi mężczyźni ranią kobiety” – z perspektywy
(niewiecznie płaczącej) kobiety, odsłona pierwsza
Na
wstępie zamknij oczy i przypomnij sobie, ile razy zrobiło Ci się
przykro? Przykro, bo sąsiad krzywo popatrzył, bo przyjaciółka
powiedziała szczerze, co myśli, a może rodzice po raz kolejny
uważają, że się im „nie udałaś”? Ile razy popłynęła
łezka przez jakiegoś faceta?
Możesz
już otworzyć oczy – pewnie trochę ciężko się czyta z
zamkniętymi.
Nie
piszę tego tekstu, aby urazić „mężczyznę”, ale tylko po to,
aby uświadomić, jak często ludzie (w szczególności kobiety) są
niezadowoleni ze swojego życia i, o zgrozo, na własne życzenie.
Możliwe
również, że wpisując w wujka G. hasła takie jak: „mężczyzna
mnie skrzywdził”, „jestem nieszczęśliwa”, „mam
beznadziejne życie” wyskoczą dziesiątki, jak nie setki podobnych
artykułów. Nie jesteśmy tutaj, aby się użalać nad sobą! Chcemy
poznać prawdę, czyli X rzeczy, którymi mężczyźni ranią
kobiety!
Kobieta
zraniona to kobieta niezadowolona, impulsywna lub przeciwnie
zamknięta w sobie. Nie potrafi ona wyeliminować swojego
„nieszczęścia”, bo najczęściej nie zależy to od niej.
Mąż,
wracający do domu po ciężkim dniu często zapomina, że przecież
jego Kobieta również była w pracy, a w międzyczasie zdążyła
jeszcze posprzątać, ugotować, zająć się dziećmi, pomalować
paznokcie i porozmawiać z przyjaciółką. Nieważne, że jest ona
tak samo zmęczona, zniesmaczona tym paskudnym dniem jak on, tylko,
że przecież to jest Kobieta, superbohaterka z super mocą. Nigdy
niestety nasz drogi Mężczyzna nie użyje tego jako komplementu albo
pochwały dla swojej nieutrudzonej Żony.
Mój
czas, to mój czas i koniec kropka!
Będąc
długo w związku, tak jak ja, należy pamiętać, aby oddzielać
swoje życie wewnętrzne od życia partnera, możemy żyć razem,
marzyć razem, jeść, spać, dbać o siebie nawzajem, prowadzić
wspólne gospodarstwo, ale nie możemy dopuścić do czegoś takiego,
jak kompletna jedność. Nigdy, NIGDY nie będziemy jedną osobą,
inaczej myślimy, inaczej czujemy, inne rzeczy nas cieszą, smucą
albo irytują. Dlaczego więc mamy łączyć się w jeden umysł?
Czyż nie zainteresowało nas w sobie nawzajem właśnie to, czym się
różnimy? Właśnie… A wbrew pozorom kobieta i mężczyzna różnią
się bardzo (Uprawnienie kobiet – Wybacz mi!)
Kobiety
są (z reguły – są wyjątki!) mniejsze od mężczyzn,
delikatniejsze i bardziej uczuciowe, co za tym idzie – łatwiej je
zranić. To wcale nie oznacza, że faceci są ze stali, ponieważ
można ich tak samo skrzywdzić. Niektóre cechy kobiece są
tymczasowe. Na przykład delikatność wyłącza się, kiedy w grę
wchodzi gniew, przedmioty zaczynają same latać, a sąsiedzi
zastanawiają się, do której sceny z serialu „Moda na Kłótnie”
aktualnie trwają castingi.
To
oczywiste, wszyscy się kłócą, niektórzy bardziej wewnętrznie,
inni dają jak leci (oczywiście słownie), czynów ręcznych nie
biorę pod uwagę, ale czy rzeczywiście kłócimy się o rzeczy
istotne? Z moich obserwacji mogę podać tylko jedną odpowiedź –
NIE. Dużo większą złość we mnie wzbudzają zostawione skarpetki
mojego K. na środku łazienki, niż to, że stłukł mój ulubiony
wazon, tylko dlaczego się tak dzieje?
Cała
rzecz w tym, że na stłuczony wazon nie wiele mógł zaradzić –
przypadek, natomiast umyślnie lub właśnie bezmyślnie zostawił
skarpetki w takim miejscu, że za chwilę będę musiała je
podnieść lub znów poświęcić swój czas, aby upomnieć
zapominalskiego o to.
Kobiety
bardziej realnie patrzą na świat, na życie, plany, itp. Czasami
mam wrażenie, że mężczyźni żyją w swoim świecie. Idą na
przód, dążą do celu, jakby tylko to się liczyło. Nagle coś im
nie wychodzi i cyk! Szybko znajdują inny cel albo po prostu
przestawiają swoje „radarki” o 180 stopni i idą dalej. Ja i
pewnie wiele innych kobiet stawiamy na cele długofalowe, a porażki,
choć nie zawsze to pokazujemy, wbijają się w naszą tarcze jak
nóż. Faceci tak nie myślą, a klęski, których sami nie przyjęli
do świadomości, tak jakby nie istnieją.
Dlatego
często ranią nas (kobiety) swoim zachowaniem, kiedy nagle planowane
od roku wakacje zwyczajnie nie mają prawa bytu, my bliskie płaczu,
rozgoryczone i bardzo zbulwersowane, oni – zbyt spokojni, zaraz
wymyślają nowy plan, a w naszych głowach pojawia się jedna myśl
– NIE ZALEŻY MU! Często jednak to nie do końca prawda, po prostu
nasz „man” nie przywiązuje takiej wagi do tego, gdzie
pojedziemy, czy co zrobimy jak my, ważne dla niego żeby zrobić to
razem i żeby było fajnie.
My
kobiety też bardzo często narzekamy i nie uwierzę żadnej, choćby
się zarzekała, że tak nie jest. To mężczyzna skacze wokół nas,
żebyśmy były uśmiechnięte – czym zazwyczaj jeszcze bardziej
pogarsza sytuację.
Przykład z życia: Planowany obiad razem, po
pracy, pewne ważne rzeczy do omówienia, więc kupiliśmy wino.
Mięso na obiad zostało kupione już wczoraj w sklepie mięsnym,
żeby wyszła pyszna pieczeń. Wszystko gotowe, następnie
przystępujemy do przyrządzenia naszego wyczekiwanego cały ciężki
dzień obiadku, a tu ZONG! - mięso śmierdzi!!! Nigdy nie kupię już
nic w tamtym sklepie! No, ale wracając, mięsa brak – obiadu nie
będzie, godzina już dosyć późna, nie chcemy niczego zamawiać,
wino chłodzi się w lodówce. Mój K. proponuje, że pójdziemy do
sklepu lub zrobimy coś, co jest dostępne w domu, ale ja już
zirytowana całą sytuacją straciłam apetyt i zaczynam narzekać, a
jak. Za zimno, za późno, gdzie do sklepu, później jeszcze robić
to wszystko, a kiedy czas na rozmowę, że mam już ochotę iść
spać, nie chcę jeść gotowego żarcia. Aż mój (nie umiem sobie
wyobrazić, jak bardzo wkurzający) dialog przechodzi do mojej wagi,
że jestem za gruba, że jemy niezdrowo, itp., itd. Mój K. nadal
proponuje, że pójdzie do sklepu, więc w końcu na odchodnego się
zgadzam, choć podświadomie wiem, że kupi jakieś mrożonki…
Właśnie
wrócił ze sklepu i jak zwykle mnie nie zawiódł – SMACZNEGO! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz