wtorek, 10 stycznia 2017

"X rzeczy, którymi mężczyźni ranią kobiety" - część pierwsza

X rzeczy, którymi mężczyźni ranią kobiety” – z perspektywy (niewiecznie płaczącej) kobiety, odsłona pierwsza


Na wstępie zamknij oczy i przypomnij sobie, ile razy zrobiło Ci się przykro? Przykro, bo sąsiad krzywo popatrzył, bo przyjaciółka powiedziała szczerze, co myśli, a może rodzice po raz kolejny uważają, że się im „nie udałaś”? Ile razy popłynęła łezka przez jakiegoś faceta?
Możesz już otworzyć oczy – pewnie trochę ciężko się czyta z zamkniętymi.

Nie piszę tego tekstu, aby urazić „mężczyznę”, ale tylko po to, aby uświadomić, jak często ludzie (w szczególności kobiety) są niezadowoleni ze swojego życia i, o zgrozo, na własne życzenie.


Możliwe również, że wpisując w wujka G. hasła takie jak: „mężczyzna mnie skrzywdził”, „jestem nieszczęśliwa”, „mam beznadziejne życie” wyskoczą dziesiątki, jak nie setki podobnych artykułów. Nie jesteśmy tutaj, aby się użalać nad sobą! Chcemy poznać prawdę, czyli X rzeczy, którymi mężczyźni ranią kobiety!

Kobieta zraniona to kobieta niezadowolona, impulsywna lub przeciwnie zamknięta w sobie. Nie potrafi ona wyeliminować swojego „nieszczęścia”, bo najczęściej nie zależy to od niej.
Mąż, wracający do domu po ciężkim dniu często zapomina, że przecież jego Kobieta również była w pracy, a w międzyczasie zdążyła jeszcze posprzątać, ugotować, zająć się dziećmi, pomalować paznokcie i porozmawiać z przyjaciółką. Nieważne, że jest ona tak samo zmęczona, zniesmaczona tym paskudnym dniem jak on, tylko, że przecież to jest Kobieta, superbohaterka z super mocą. Nigdy niestety nasz drogi Mężczyzna nie użyje tego jako komplementu albo pochwały dla swojej nieutrudzonej Żony.

Mój czas, to mój czas i koniec kropka!
Będąc długo w związku, tak jak ja, należy pamiętać, aby oddzielać swoje życie wewnętrzne od życia partnera, możemy żyć razem, marzyć razem, jeść, spać, dbać o siebie nawzajem, prowadzić wspólne gospodarstwo, ale nie możemy dopuścić do czegoś takiego, jak kompletna jedność. Nigdy, NIGDY nie będziemy jedną osobą, inaczej myślimy, inaczej czujemy, inne rzeczy nas cieszą, smucą albo irytują. Dlaczego więc mamy łączyć się w jeden umysł? Czyż nie zainteresowało nas w sobie nawzajem właśnie to, czym się różnimy? Właśnie… A wbrew pozorom kobieta i mężczyzna różnią się bardzo (Uprawnienie kobiet – Wybacz mi!)

Kobiety są (z reguły – są wyjątki!) mniejsze od mężczyzn, delikatniejsze i bardziej uczuciowe, co za tym idzie – łatwiej je zranić. To wcale nie oznacza, że faceci są ze stali, ponieważ można ich tak samo skrzywdzić. Niektóre cechy kobiece są tymczasowe. Na przykład delikatność wyłącza się, kiedy w grę wchodzi gniew, przedmioty zaczynają same latać, a sąsiedzi zastanawiają się, do której sceny z serialu „Moda na Kłótnie” aktualnie trwają castingi.

To oczywiste, wszyscy się kłócą, niektórzy bardziej wewnętrznie, inni dają jak leci (oczywiście słownie), czynów ręcznych nie biorę pod uwagę, ale czy rzeczywiście kłócimy się o rzeczy istotne? Z moich obserwacji mogę podać tylko jedną odpowiedź – NIE. Dużo większą złość we mnie wzbudzają zostawione skarpetki mojego K. na środku łazienki, niż to, że stłukł mój ulubiony wazon, tylko dlaczego się tak dzieje?
Cała rzecz w tym, że na stłuczony wazon nie wiele mógł zaradzić – przypadek, natomiast umyślnie lub właśnie bezmyślnie zostawił skarpetki w takim miejscu, że za chwilę będę musiała je podnieść lub znów poświęcić swój czas, aby upomnieć zapominalskiego o to.

Kobiety bardziej realnie patrzą na świat, na życie, plany, itp. Czasami mam wrażenie, że mężczyźni żyją w swoim świecie. Idą na przód, dążą do celu, jakby tylko to się liczyło. Nagle coś im nie wychodzi i cyk! Szybko znajdują inny cel albo po prostu przestawiają swoje „radarki” o 180 stopni i idą dalej. Ja i pewnie wiele innych kobiet stawiamy na cele długofalowe, a porażki, choć nie zawsze to pokazujemy, wbijają się w naszą tarcze jak nóż. Faceci tak nie myślą, a klęski, których sami nie przyjęli do świadomości, tak jakby nie istnieją.

Dlatego często ranią nas (kobiety) swoim zachowaniem, kiedy nagle planowane od roku wakacje zwyczajnie nie mają prawa bytu, my bliskie płaczu, rozgoryczone i bardzo zbulwersowane, oni – zbyt spokojni, zaraz wymyślają nowy plan, a w naszych głowach pojawia się jedna myśl – NIE ZALEŻY MU! Często jednak to nie do końca prawda, po prostu nasz „man” nie przywiązuje takiej wagi do tego, gdzie pojedziemy, czy co zrobimy jak my, ważne dla niego żeby zrobić to razem i żeby było fajnie.

My kobiety też bardzo często narzekamy i nie uwierzę żadnej, choćby się zarzekała, że tak nie jest. To mężczyzna skacze wokół nas, żebyśmy były uśmiechnięte – czym zazwyczaj jeszcze bardziej pogarsza sytuację. 
Przykład z życia: Planowany obiad razem, po pracy, pewne ważne rzeczy do omówienia, więc kupiliśmy wino. Mięso na obiad zostało kupione już wczoraj w sklepie mięsnym, żeby wyszła pyszna pieczeń. Wszystko gotowe, następnie przystępujemy do przyrządzenia naszego wyczekiwanego cały ciężki dzień obiadku, a tu ZONG! - mięso śmierdzi!!! Nigdy nie kupię już nic w tamtym sklepie! No, ale wracając, mięsa brak – obiadu nie będzie, godzina już dosyć późna, nie chcemy niczego zamawiać, wino chłodzi się w lodówce. Mój K. proponuje, że pójdziemy do sklepu lub zrobimy coś, co jest dostępne w domu, ale ja już zirytowana całą sytuacją straciłam apetyt i zaczynam narzekać, a jak. Za zimno, za późno, gdzie do sklepu, później jeszcze robić to wszystko, a kiedy czas na rozmowę, że mam już ochotę iść spać, nie chcę jeść gotowego żarcia. Aż mój (nie umiem sobie wyobrazić, jak bardzo wkurzający) dialog przechodzi do mojej wagi, że jestem za gruba, że jemy niezdrowo, itp., itd. Mój K. nadal proponuje, że pójdzie do sklepu, więc w końcu na odchodnego się zgadzam, choć podświadomie wiem, że kupi jakieś mrożonki…



Właśnie wrócił ze sklepu i jak zwykle mnie nie zawiódł – SMACZNEGO! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz